Grupa: Administrator
Posty: 148 #630146 Od: 2010-12-12
| http://www.hotmoney.pl/artykul/za-kilka-lat-zawala-sie-bloki-z-wielkiej-plyty-17680
Miliony Polaków mogą znaleźć się bez dachu nad głową.
Według pesymistycznych prognoz za 10-15 lat zaczną kruszyć się pierwsze bloki z wielkiej płyty. W mediach pojawiają się opinie, że najstarsze tego typu budynki już się sypią, a polskie władze zdają sobie z tego sprawę, ale kompletnie nie wiedzą, co z tym problemem zrobić.
Powód jest prosty. W domach z wielkiej płyty mieszka dziś około 12 milionów Polaków. Przy obecnym tempie budowy (nieco ponad 100 tys. mieszkań rocznie), zastąpienie wielkiej płyty nowymi lokalami zajęłoby 40 lat!
Kilkanaście miesięcy temu internet obiegła wiadomość, że kruszą się pierwsze bloki z wielkiej płyty na warszawskich Jelonkach. Kulminacja tego zjawiska ma nastąpić w latach 2025-2030, wtedy ma zawalić się najwięcej tego typu budynków. Jeśli ten czarny scenariusz się sprawdzi, całe osiedla przestaną istnieć, a miliony Polaków znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i pozostaną bez dachu nad głową.
Taki rozwój wypadków nie jest aż tak bardzo oderwany od rzeczywistości, jak to może wyglądać na pierwszy rzut oka. Nie każdy wie, że w Polsce zanotowano już
Przypadki poważnego uszkodzenia bloków z wielkiej płyty
Chwile grozy w lipcu 1992 roku przeżyli mieszkańcy osiedla Nowe Miasto w Rzeszowie. Z mrówkowca odpadła jedna z płyt elewacyjnych na 11. piętrze, pociągając za sobą kilka balkonów. Nikomu nic się nie stało, ale dla wielu obserwatorów był to wyraźny sygnał, że problem wielkiej płyty trzeba będzie rozwiązać szybciej, niż nam się wydaje.
Trwałość budynków z prefabrykatów obliczono na 50-60 lat, pierwsze z nich powstały pod koniec lat 50., nietrudno więc obliczyć, że zbliżamy się do kresu projektowanego użytkowania. Co dalej? Nie do końca wiadomo. Władze oraz większość ekspertów uspokajają mówiąc, że wielkopłytowe budownictwo postoi jeszcze kilkadziesiąt lat. Ale trudno im się dziwić, bo łatwo wyobrazić sobie panikę, jaka wybuchłaby w przypadku informacji o rychłym zawaleniu się tych bloków. Czy zatem ich mieszkańcy mogą spać spokojnie? Niekoniecznie.
Zastanawiające są głosy części ekspertów, którzy pomiędzy wierszami zdają się przemycać prawdę o wielkiej płycie. Warto też powołać się na
Opinie osób, które stawiały te budynki
Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że konstrucje nie były wykonane ze zbyt wielką starannością. Jeden z kierowników nadzorujący budowę we Włocławku wspomina w rozmowie z newsweek.pl, że na postawienie pięciokondygnacyjnego budynku mieli trzy miesiące. Mało?
Węzły łączące płyty powinny być wiązane prętem i spawane. Ale na to nie było czasu. Łączyliśmy tylko co drugi zaczep. Inaczej bym planu nie wykonał. Inna sprawa to spawacze. Albo był dobry fachowiec, ale pijak, albo oferma, która coś posmarkała, aby się trzymało – opowiada.
Jednym z charakterystycznych słów minionej epoki był "deficyt". Nie łudźmy się, że na budowach chodziło o bezpieczeństwo ludzi, dlatego niczego nie brakowało. Ponadto plagą były kradzieże. Jeden z robotników pracujących na wielkiej płycie opowiada, że połączenie płyt powinno być zalane czterema wiadrami betonu. wtedy pręty zbrojeniowe były zabezpieczone przed korozją.
Ale beton był deficytowy, więc zapychaliśmy otwór czym się dało i na wierzch szło tylko trochę zaprawy. Z tego zaoszczędzonego cementu sobie i córce dom pobudowałem - wyznaje z rozbrajającą szczerością.
Bloki z prefabrykatów stawiał też Jerzy Borówka, mieszkaniec Poznania. W wywiadzie dla "Gazety Poznańskiej" powiedział wprost:
Mieszkanie w takich blokach nie jest bezpieczne. Wiem, bo byłem przy ich budowie. Metalowe łączenia między płytami korodują. Moim zdaniem postoją jeszcze kilka lat.
Skąd ta przerażająca opinia? Otóż nie ma sposobu, by kontrolować elementy wewnętrzne bez niszczenia powierzchni.
W przypadku wielkiej płyty obowiązkowe kontrole nie pozwalają wyrokować o stanie budynku. Główne elementy konstrukcyjne, szczególnie ich złącza, są zakryte i nie ma do nich dostępu. Możemy ocenić klatkę schodową, dach, szyby wind itd. - tłumaczy "Gazecie Poznańskiej" dr inż. Janusz Kowalski z Instytutu Konstrukcji Budowlanych Politechniki Poznańskiej.
Janusz Kowalski dodaje, że problem jest poważny i działać trzeba już teraz. Jego zdaniem, ze względu na bezpieczeństwo użytkowników będzie należało wyłączać budynki z eksploatacji, a mieszkańców przekwaterowywać do mieszkań zastępczych.
Widzimy więc, że jeśli wczytać się uważniej w głosy ekspertów, można wyłowić sporo ostrzeżeń. Kolejne znajdziemy w wypowiedzi dr. inż. Jacka Dębowskiego z Politechniki Krakowskiej. Zwraca on uwagę na
Problem instalacji w budynkach wielkopłytowych
Konieczna jest szybka modernizacja instalacji centralnego ogrzewania, instalacji elektrycznej oraz gazowej. Tak naprawdę to gaz – ze względu na zły stan wentylacji – powinien być z takich budynków usunięty - zaznacza Jacek Dębowski.
Pamiętajmy, że wybuch gazu spowodował już w przeszłości poważne uszkodzenie wielkopłytowych budynków w Łodzi i w Poznaniu. Stan instalacji będzie coraz gorszy, dlatego jeśli się ich nie wymieni, nie można wykluczać, że rzeczywiście dojdzie do tragedii.
Zawrotna kariera wielkiej płyty
Pierwszy budynek z wielkiej płyty wzniesiono po I wojnie światowej w Holandii. W 1923 roku powstało kilkanaście budynków tego typu w Berlinie. Następnie prefabrykaty dotarły do Francji, Szwecji oraz Związku Radzieckiego. Stamtąd do nas.
Technologia wielkiej płyty od lat pięćdziesiątych do osiemdziesiątych ubiegłego wieku była głównym sposobem budowy wielorodzinnych domów w Polsce. Pierwszy blok tego typu powstał w 1957 roku na warszawskich Jelonkach. Najwięcej budynków tego typu stawiano u nas w latach 70. XX w., bloki powstały nawet na wsiach w okolicach pegeerów. Era wielkiej płyty skończyła się na początku lat 90.
Wbrew powszechnemu przekonaniu nie była to technologia tania. Produkcja elementów w wytwórniach była energochłonna, załadunek, rozładunek oraz montaż wymagał użycia dźwigów. Transport był możliwy jedynie przy użyciu specjalistycznych przyczep.
|